Confluences – czyli spotkania, połączenia. Piękna nazwa dla Muzeum. Powstało w miejscu spotkania dwóch rzek, Rhône i Saône. Spotykają sie w nim Antropologia, Etnografia, nauki o Ziemi, Biologia, Filozofia i wiele, wiele innych Nauk, i spotykają nas, zwiedzajacych. Nie dajcie się zmylić tej brzydkiej bryle, kryje ona w sobie wiele niespodzianek. Tak, architektura tego miejsca pozostawia wiele do życzenia. Daleka jest od spokojnych, pieknych lini Hemisferic w Valencji, zaprojektowanej przez Calatrave. Bloki szkła, stali i metalu daja mi wrażenie, że wszystkiego jest za duzo a chaos wcale nie jest artystyczny a niestety przypadkowy i moje poczucie estetyki bywa tam mocno podrażnione. Dodam tylko, ze z praktyką, dogodnością zwiedzania wcale nie jest lepiej, na przyklad, na ostatnim pietrze miesci sie kawiarnia – jest ona malenka, hałaśliwa, zatłoczona i w ogole niedostosowana do liczby zwiedzajacych, ktorzy przelewaja sie tam nieustannie od czasu inauguracji, 20 grudnia 2014 roku.
No dobrze, to dlaczego goraco namawiam do wizyty tego miejsca? Bo liczy sie wnętrze.
Musee de confluences to Muzeum ktorego ekspozycje zapraszaja do refleksji o Ziemi, pochodzeniu Życia i o człowieczeństwie. Spędziłam tam całe niedzielne popołudnie, nie poczułam upływu czasu a zwiedziłam zaledwie dwie wystawy i przemknęłam przez Gabinet Osobliwości. Powiedzialam samej sobie stop – czy jest sens zwiedzac kolejne sale ale bez poskromienia refleksji i pytań, które sie obudzily? Minimalistka we mnie odparla, ze nie 🙂 Do konca czerwca 2015 roku mozna zwiedzic fantastyczną wystawę o zdobyciu Antarktydy. Pod warunkiem, że tak jak ja, nie znasz szczegółów tych wydarzen, jest to świetna zabawa.
Zaczynamy od filmu, ktory wprowadza pewne fakty : oto dwie ekipy, norweska i brytyjska, decydują się w tym samym czasie pokusić sie o tytuł zdobywcy. Pozniej dowiadujemy sie, kim byli przywodcy, jak przygotowali sie do wyprawy. Nastepnie przechodzimy do świetnie przedstawionego wyscigu z czasem obu ekip – napiecie rosnie, bo przeciezobiło nam sie o uszy, ze obie drużyny ten Biegun zdobyły, ale bez pomocy wujka Google, za nic nie moge przypomnieć sobie, cosię wydarzylo. Po drodze odkrywamy coraz nowsze detale, podpowiedzi, ktore wcale nie umacniają nas w przekonianiu, kto wygra:) Bawilam sie jak dziecko, zżerała mnie i ciekawość i ekscytacja, jakbym nażywo oglądała jakis pojedynek dwóch mistrzów .
Wielkie brawa dla komisarzy wystawy : American Museum of Natural History (New York, USA) przy współpracy z musée des Confluences i Royal BC Museum (Victoria, British Columbia, Canada)|
Druga wystawa – stała – “Origines, les récits du monde” – Początki, opowieści o świecie, może byc “czytana” na różne sposoby.
Są tu i insekty z dawnego Muzeum Guinet (bylo przepiekne, mialam szanse zwiedzić je kilkakrotnie, zanim zniknęło) i szkielety dinozaurów, i zegar na pachnidełko,które spalone na proszek, upadając, oznaczało upływający czas, są aborygeńskie stelle posmiertne… Ja wybralam widziec w niej opowiesc o Krzewie Zycia – o poszukiwaniach klasyfikacji świata ożywionego, Ostatniego Uniwersalnego Znanego Przodka itd. Zerknijcie na ten filmik : klik.

Jest to jakby jedna ze ścieżek – genetyczna – przez te wystawę, nastepnym razem zainteresuje sie bardziej opowiesciami ze świata, o tym jak sobie tłumaczymy w różnych kulturach pochodzenie świata. Już nie mogę sie doczekać kolejnej okazji aby odwiedzic ponownie to muzeum, są sale do których nawet jeszcze nie zajrzalam 🙂