To miejsce jest jedyne na świecie w swoim rodzaju.
Przerażające w swoim kontrolowanym braku moralności.
Świątynia plastiku i sztuczności.
A jednak fascynujące.
Już tłumaczę.
Amerykanie (i masa innych ludzi), na codzień tak pełni szacunku dla reguł codzienności potrzebują widocznie miejsca, gdzie można się spokojnie upić, iść na dyskotekę, zagrać w pokera, iść do striptiz klubu, wynająć prostytutkę a wszystko to bez wyrzutów sumienia, oskarżającego spojrzenia sąsiada i (prawie) bez konsekwencji.
Przegrać trochę, albo wygrać i wydać od razu w luksusowych butikach.
Zapraszam na krótką fotorelację :















PS1. Las Vegas znalam dotychczas jedynie z filmu Casino.
PS2. Ciesze sie, ze tu przyjechałam, cieszę sie ze mogłam zobaczyć to na własne oczy, chodzić po tej dzielnicy z szefem, ktory był tu już po raz czwarty i opowiadał ciekawe historie o każdym budynku, fajnie było móc przegrać 5 dolców na automatach, cieszę się, ze moglam rownież być tu “przy okazji” targów, wiec niejako służbowo…
Bo z własnej woli, świadomie i dla “fun-u”, trudno będzie mi tu powrócić.
PS3. Hotele sa naprawde relatywnie niedrogie. My za pobyt w the Linq zaplacilismy po okolo 50$ za noc.
One Comment
Pingback: