Rok 2015 był dla mnie… dobry.
Przy tych wszystkich burzach, wzlotach i upadkach, odnalazłam w końcu samą siebie.
- Zaprzyjaźniłam się sama z sobą. Nauczyłam się dbać o siebie. O moje ciało (sport,sposób odżywiania się, estetykę mojego otoczenia) o moj umysł (szukam inspiracji tam gdzie chcę a nie tam gdzie należy, i biorę dokładnie to, czego mi potrzeba, nie mniej, nie więcej – mnie a nie mojemu otoczeniu), o moją duszę (bo potrzeba mi Boga na codzień).
- Potrafię usiąść i napisać swoje cele na najbliższy rok, 3 lata, 5 lat i 10 lat
- Przeczytałam kilka ciekawych książek z półki «samodoskonalenie się ».
Dowiedziałam się, jakim jestem numerkiem w enneagramie 🙂
Że jest ze mnie ayuverdyczna Pitta 🙂
Zaakceptowałam się, nie tylko wałeczek tłuszczu na brzuchu, ale też te ciemniejsze strony mojego charakteru.
Uświadomiłam sobie, jakie błędy popełniłam w kontaktach z bliskimi, jakie wzwykłych kontaktach miedzyludzkich i nad naprawą i « prewencją » pracuję teraz najintensywniej.
Wiem, ze stawanie się Panią Własnych Emocji jest dla mnie bardzo trudnym procesem, ale wiem, że jest to osiągalne. - Zrozumiałam, że najpiekniejszym prezentem, jaki możemy ofiarować komuś, jest nasz czas.
Poza tym :
- Udało nam się nie rozstać z Benoit. Było ciężko a czasami “na granicy”. Przyznam, ze prościej, łatwiej jest mi wszystko zatrzymać, przerwać, spalić mosty, wyczyścić ranę i zacząć od nowa, w nowym otoczeniu, z nowymi ludzmi, niż sklejać, naprawiać, czyścić i kontynuować relacje z osobami wokół mnie.
- Udało mi sie wyjechać kilka razy na wakacje z Irenka (narty zimą w Szwajcarii, wielkanocny weekend w Polsce, wakacje z moją Rodziną w Polsce, tydzień u koleżanki w Bourgogne, kilka dni w Nowym Jorku, odwiedziny u Magdy w Toronto, kilka dni na Islandii).
- Udało nam sie wyjechać na kilka weekendow z Benoit (w Alpy, do Krakowa, na Kretę, kilka weekendowych wypadów do znajomych porozsiewanych po Francji).
- Nauczyłam się jeździć konno (pokonałam mój strach przed tymi zwierzakami), dzięki czemu spędziłam wartosciowe chwile z moją córką (jazda konna jest jej pasją).
- Wyremontowaliśmy mieszkanie i stworzyliśmy przytulne, wielofunkcyjne gniazdko.
- Zainwestowalam w mieszkanie do wynajecia (które okazało się opłacalne –w pierwszym roku inwestycji).
- Mam grono przyjaciół, ludzi,którzy może nie zawsze są blisko mnie fizycznie, ale którzy potrafią być ze mną i dla mnie, kiedy tego potrzebuję.
- Wciąż lubię moją pracę,lubię moich kolegów z pracy i klientów.
- Mam zdrowe ciało.
- Potrafię być olśniewająca 🙂
- Umiem dostrzec pozytywny element w większości sytuacji.
- No i moja lista 101 w 1001 powoli acz systematycznie sie zapelnia
Dlatego żegnam sie z moim 2015 rokiem jak z dobrą książką. Książką, którą współtworzyłam, wielokrotnie czytałam i korektowalam, która wiele we mnie wniosła, wiele zmieniła, do ktorej z przyjemnością wrócę, by wyciągnąć z wlasnej histori nową lekcje.
2013 i 2014 były latami wielkich zmian a nawet rewolucji.Kupiłam mieszkanie. Zwolniłam się z toksycznej pracy. Wyszłam z długów. Wprowadziłam minimalistyczne podejscie do życia do codziennych decyzji. Zmieniłam wiele nawyków,które przeszkadzały mi iść do przodu icieszyć się codziennością.Dbałam wówczas przede wszystkim o wprowadzenie spotru (joga, bieganie, dywaning:-)) do codzienności, dzięki czemu poprawiło mi się zdrowie, samoocena, silna wola.
Kończący się 2015 jest rokiem introspekcji. Spotkałam się z kilkoma psychologami lub raczej specjalistami od psyche, bo nie wszyscy mieli stosowne tytuły I dyplomy. Każdy w czymś mi pomógł i czegoś nauczył. Ale przede wszystkim: czuję, że… zdrowieję.
2016 będzie po prostu rokiem spokojnego szczescia.
Czego i Wam, już od Poniedziałku, z całego serca życzę.
7 komentarzy
Kill Bill
Najpierw piszesz o odnalezieniu sposobu odzywiania, a później o zaakceptowaniu oponki na brzuchu, hahaha. A to dobre, nieźle się uśmiałem. Nie kupuj odżywki, kupuj warzywa krzyżowe.
babajoga
🙂 ciesze sie, ze sie ubawiles 🙂 miedzy teoria (wiem, co jest dla mnie dobre) a moim nieregularnym trybem zycia, podkolorowanym czasem szampanskimi bombelkami i nie tylko, jest roznica. i jest nia oponka na brzuchu.
Mozesz sobie kpic:)
A ja i tak siebie lubie, taka, jaka jestem 😛
Kasz
Agnieszko, a ja Cię podziwiam. Pamiętam, że zaczęłam czytać Twojego bloga jakoś właśnie w okolicach początku tej wielkiej zmiany w Twoim życiu – jakoś chwilę po stworzeniu listy 101 w 1001. I jestem prawie zazdrosna, tyle udało Ci się osiągnąć! (podczas gdy ja ciągle jestem w miejscu, tak sobie myślę, ale mniejsza o mnie). Trzymaj tak dalej! Keep up the good work! 🙂
babajoga
Och, dziekuje za mile slowa.
Dlatego wlasnie pisze bloga, zeby samej sobie uswiadomic jak wielkie zmiany zaszly w moim zyciu, bo tak na codzien, zapewniam Cie, trudno to dostrzec.
A i tak mysle, ze u Ciebie tez duzo sie stalo.
PS. wyslalam wczoraj, daj znac, kiedy dojdzie 🙂
Kasz
Dam znać, ja wysyłam dziś, bo też już dostałam 🙂
annamariagregorowicz
Pięknie! Podziwiam i trzymam kciuki!
Pingback: