W prezencie (urodzinowym, na koniec roku i poczatek nowego) podarowalam sobie 90-dniowy program Ali Kamenovej jogi dla poczatkujacych.
Moja przygoda z joga (dywanowa) zaczela sie w 2013 roku od lekcji wideo na youtube Yogi Nory. Yogi Nora jest wciaz dla mnie niesamowita inspiracja i wciaz jestem bardzo daleko do wykonania jej niesamowitego seansu.
Pozniej odkrylam Lesley Fightmaster oraz Ali Kamenova.
Program sklada sie z trzech playlist. Kazda playlista ma 5 seansow – madrze wybranych, przeplataja sie zajecia z hata yogi, interval yogi, workouty z ciezarem ciala na ABS i core, upper body czy nogi – ktore nalezy wykonywac alternatywnie przez 5 dni, szostego dnia proponowane jest cwiczenie dodatkowe – challange (plank, krzeselko itp).
Skonczylam pierwszy miesiac. Przez piec dni w tygodniu, przez 4 tygondnie robilam zajecia z pierwszej playlisty i dodatkowe “challange”
Czy widze jakies korzysci po miesiacu?
Tak – poprawila mi sie motoryka, miesnie sa bardziej rozciagniete, w przeroznych sklonach nos siega mi blizej podlogi niz miesiac temu. Poprawila mi sie sila.
Poza tym – zmuszam sie (tak, wciaz nie jest to automatyzm) do praktykowania jogi o ustalonej porze, codziennie.
Juz nie moge doczekac sie ani codziennych wyzwan grawitacji ani efektow koncowych, za dwa miesiace 🙂
*Skoro wiekszosc ich lekcji jest dostepna na YouTube, dlaczego kupilam “yoga drive”?
Z dwoch powodow.
Po pierwsze – z uwagi na bardzo nieregularny tryb zycia i czeste podroze, nie zawsze dysponuje dostepem do internetu wystarczajaco mocnego by ogladac fimy na youtube. A w praktyce jogi wazna jest regularnosc.
Ale mozna przeciez sciagnac filmiki z youtube i zapisac je na komputerze, prawda?
No wlasnie. Po drugie – przez dwa i pol roku korzystalam (nieregularnie) z jej bezplatnych lekcji – jest to zatem pewnego rodzaju “splata dlugu” i podziekowanie za nauczenie mnie tego, co umiem.
One Comment
5000lib
generalnie chciałabym kiedyś chodzić na jogę i mieć ten luksus ćwiczenia… Pomysł pojawił się jakoś dziesięć lat temu… (Właśnie sobie to uświadomiłam). Wypracowanie nawyku, albo też sprawniej by było napisać nadpisanie nowego to nie dziesięć tysięcy godzin, a trzydzieści tysięcy. Życzę powodzenia (naprawdę!) i trzymam kciuki! 🙂