Obejrzelismy wczoraj film „Demain” (Nasze Jutro).
Zapraszam do lektury świetnej recenzji Marcina Pietrzyka
Sama napiszę, co pozostawił we mnie ten film.
Po pierwsze – jestem dumna z tego, ze na moim skromnym podwórku zaczęłam cos zmieniać. Powtarzam (tym, którzy chcą sluchać), ze mamy silę glosowac portfelem. Dlatego kupuję – najczęściej – w lokalnych sklepikach – fakt, czasem jest trochę drożej – ale kupuję tylko to , co jest mi potrzebne.
Przykład : kawa : znalazłam mały sklep, o 5 min spacerkiem od domu, który sprowadza kawę bezpośrednio od pierwszych hurtowników, bo nie śmiem wierzyć ze od producentów, na miejscu ja pali (w sklepieJ) i mieli lub sprzedaje w ziarnach. 250 gr kosztuje około 5 euro. Do tego mogę kupić wsypana z młynka do przyniesionej z domu puszki, co mile komponuje się z zasada „zero waste”. Dla mnie bomba.
W ten sam sposób kupuje dziś oliwe z oliwek. Ryz, makarony, kasze jaglana itp…
Warzywa i owoce na rynku, najczęściej od tzw „producentow”. Oczywiście, zdarza mi się kupić orzechy kokosowe, ananasy i inne egzotyczne produkty, lub te, pochodzące z daleka, ale ich liczba zmniejsza się powoli z miesiąca na miesiąc…
Staram się kupować rzeczy z mniejsza ilością opakowań (nie ukrywam, żyję w rodzinie, która nie ma takiej samej ochoty wprowadzania zmian. Dlatego przestalam na nich naciskać, robię co mogę, może Jutro coś im z tego zostanie ?) Segreguje śmieci, staram się by mój dom produkował mniej odpadów.
Wraz z minimalizmem zaczelam wprowadzać zasade 5R (reduce, recycle, reuse, rot, refuse, czyli: ogranicz (kupuje mniej), „recyklinuj”(segreguje smieci), użyj ponownie (na przyklad sloiki. Lub fakt, ze oddaje stare ubrania, uzywal kubeczka menstruacyjnego i podpasek wielokrotnego uzytku), kompostuj (kompostownik domowy – redukuje liczbe smieci) odmów – czesto wyjmuje zakupy z papierowych lub plastikowych torebek, ktore oddaje sprzedawcy, lub kupuje cos innego, co nie jest opakowane w kilogramy folii itp…).
Jeśli odwiedzicie mnie w domu, na pewno zobaczycie sporo roznych nieciekawych rzeczy – na przykład opakowania po mięsie dla psa, lub papierowe torebki, pudelka po rożnej chemii domowej, której nie może oprzeć się mój Książę z bajki. Nie myślcie, ze osiadłam na laurach, lub tu pisze jedno w w zyciu robie drugie. Po prostu na codzien robię to, co mogę dzisiaj robić, komponując się w moja rodzinę Patchworkową. Nie jest idealnie – ale jest dobrze a na pewno lepiej niz wczoraj :))
Po drugie – czuje to silniej niż kilka lat temu – jeśli wprowadza się takie zmiany samemu, to jest to walka z żywiołem. Ale wystarczy rozmawiać, propagować, dawać przyklad, tworzyć społeczności i działać kolektywnie – nawet jeśli kolektyw to zaledwie dwa różne domy, by cos zaczęło się – powoli – zmieniać.
Po trzecie, dowiedziałam się naprawdę niesamowitych rzeczy.
- o deurbanizacji Detroit i inicjatywie Urban Farming
- O swietnej inicjatywie mieszkancow miasta Todmorden, ktorzy sadza rosliny jadalne wszedzie w miescie
- o Guðni A. Jóhannesson i o tym, jak swietnie Islandia radzi sobie ze strategia dla swojej energetycznej przyszłości
- o lokalnej monecie w Bristol, gdzie burmistrz wyplacal sobie pensje w Bristol Pounds (ponoć)
Powyższe miejsca dorzucam również do mojej listy miejsc do zwiedzenia 🙂
Po czwarte – rozejrzałam się wokół.
- w Lyonie również mamy lokalna monetę La Gonette w która do tej pory raczej nie wierzyłam – z braku informacji– ale teraz mam ochotę dowiedziec sie wiecej i dać jej szanse.
- Mamy wokół Lyonu kilka gospodarstw typu permaculture
…
Zasiewam ziarenko, daje mu czas, zobaczymy co Jutro cos z niego wyrośnie.
Muszę przyznać, że jestem jeszcze daleko w tyle w dziecinie ekologii i dbałości o te sferę, ale jest we mnie gdzieś między innymi wierszami babka zielarka ;), a taka babka nie chce zanieczyszczać świata dookoła…
Ściskam
D.
Hm,
Mysle, ze nie jestes daleko, tylko jestes tam, gdzie jestes, po prostu .
Bardzo podoba mi sie motto, ze warto pamietac o tym, iz kazdy robi najlepiej jak moze, w zgodzie ze swoim aktualnym stanem swiadomosci 🙂
O to chodzi, zeby tak robic, zeby z jednej strony nikt nie poczul sie gorszy a z drugiej kazdy nabral ochoty do poczynienia kroku.
A taki balans to cholernie trudna sprawa.
Z jednej strony moja rodzina uwaza mnie za faszystke, bo co i rusz ich do czegos “zmuszam” – a to kompost, a to zakupy z mniejsza iloscia plastiku, tu cos i tam cos innego, oni maja dosc.
Dlatego robie po swojemu tam gdzie moge, a gdzie nie moge, odpuszczam na chwile i wracam z odsiecza 🙂
Piekna pogode przywiozlas z Polski 🙂 u nas dzis 37 stopni 🙂
Muszę przyznać, że jestem jeszcze daleko w tyle w dziecinie ekologii i dbałości o te sferę, ale jest we mnie gdzieś między innymi wierszami babka zielarka ;), a taka babka nie chce zanieczyszczać świata dookoła…
Ściskam
D.
Hm,
Mysle, ze nie jestes daleko, tylko jestes tam, gdzie jestes, po prostu .
Bardzo podoba mi sie motto, ze warto pamietac o tym, iz kazdy robi najlepiej jak moze, w zgodzie ze swoim aktualnym stanem swiadomosci 🙂
O to chodzi, zeby tak robic, zeby z jednej strony nikt nie poczul sie gorszy a z drugiej kazdy nabral ochoty do poczynienia kroku.
A taki balans to cholernie trudna sprawa.
Z jednej strony moja rodzina uwaza mnie za faszystke, bo co i rusz ich do czegos “zmuszam” – a to kompost, a to zakupy z mniejsza iloscia plastiku, tu cos i tam cos innego, oni maja dosc.
Dlatego robie po swojemu tam gdzie moge, a gdzie nie moge, odpuszczam na chwile i wracam z odsiecza 🙂
Piekna pogode przywiozlas z Polski 🙂 u nas dzis 37 stopni 🙂