Jaka panna młoda, ehkm, ehkm, takie imprezy wokoło.
Mój wieczór panieński.
W tym roku skończę 40 lat i przymiotnik „ młoda” może być różnie interpretowany. Jakoś niespecjalnie widzę się w sztucznym welonie, w koszulce z nadrukiem „przyszła mężatka” , z uwieszonym u szyi gigantycznym plastikowym lizakiem i z zadaniem na przykład – skakać na bungee.
Kiedy widzę takie grupki (młodych) kobiet na ulicach miast, jakoś widzę również dużo niepotrzebnych śmieci, i w ogóle, zaczynam zastanawiać się, co stanie się gadżetami, kiedy już przestaną służyć imprezie, nawet jeśli ktoś chciałby je z sentymentu zatrzymać. Rozumiecie, w pewnych względach nie postrzegam świata w ten sam sposób, co reszta moich znajomych, więc po co generować komuś stresy związane z moją rozrywką ?
No i jeszcze fakt, że wiele z kobiet, z którymi chciałam spędzić miło czas zwany wieczorem panieńskim mieszka daleko, jest porozsiewana po świecie… Różne są tego przyczyny – niemniej faktem jest, że mój wieczór panieński postanowiłam spędzić w formie weekendu tematyce związanej z jogą.
Z moja córką i z moja druhną-świadkową. Z Beą akurat jestesmy pod tym wzgeledem na tych samych falach, no i mieszkamy w tym samym mieście.
Weekend z jogą
Mam szczęście i chodzę na zajęcia jogi do wspaniałej szkoły, Orezen, założonej przez niesamowitą kobietę. Kissline do jogi podchodzi w sposób bardzo holistyczny, uczy nas, że joga to nie tylko asana (pozycje i postawy fizyczne ), pranayama (oddech), dhyana (medytacja) ale również codzienna dyscyplina, koncentracja, otwartość, postawa moralna i ogólnie mówiąc – styl życia, i tak w skrócie mogę też opisać mój weekend. Orazen często organizuje seminaria i warsztaty wokół innych nurtów związanych ze zdrowiem, samodoskonaleniem się i filozofią. Zapraszani są specjaliści od hipnozy, masażu, refleksologii, innych nurtów jogi (jak Forest Yoga). Cudowne miejsce w którym panuje naprawdę miła atmosfera, zapraszająca do refleksji.
***
Przyjechaliśmy wieczorem, byłam bardzo zmęczona po tygodniu pracy, prawie trzygodzinnej podroży w korkach, córką, którą odebrałam jak co piątek od ojca w stanie raczej przejściowym.
Nasz weekend miał miejsce w prawdziwym zameczku , gdzieś w Ardeche
My wybrałyśmy noclegi w namiotach – mam szczęście że i Irka i Bea nie są pod tym względem wybredne. Uwielbiam noce pod namiotem, kojarzą mi się z dzieciństwem i wakacjami.
Jedzenie było pyszne i wegetariańskie (co uważam już za dobry kompromis między moim weganizmem a Irki i Bea dietą omni) i z przyjemnością skosztowałam potraw przygotowanych przez innych uczestników wyjazdu.
W organizacji logistycznej pomagali mąż naszej instruktorki i jej mama. Taki mąż to skarb – jak zrozumiałam, dzieli z żoną – biernie – w sensie” podąża za nią” – acz aktywnie, pasję jogi, organizacje szkoły itp. No i Mama – poczułam się jak u mojej Mamy 🙂 . Siedzimy sobie z Irką na huśtawce i ona przynosiła nam do podjadania marchewki, kanapki, sałatki owocowe. I. : zupełnie jak u Babci 🙂
A traktowała tak każdego z nas :). Zadbała o nas jak o swoje własne dzieci. A w niedzielę, w programie mieliśmy prawdziwy pokaz i mini-kurs zawodowego masażu, ponieważ jest ona właścicielką dwóch paryskich SPA! I to był prawdziwy gwóźdź programu.
Miedzy piątkiem a niedziela, uczestniczyliśmy w seansach medytacji, jogi oczywiście, wspólnie gotowaliśmy i szykowaliśmy posiłki. Odpoczywalismy na basenie, moi znajomi poszli sobie na wycieczkę po górach a my z I. Na koniki.
Stadnina
Znalazłam naprawdę fantastyczna stadninę. Gdzie konie mieszkają sobie na prerii, w górach, zjeżdżają „do pracy”, przy zajęciach, po czym wracają wypocząć na łąkę (zupełne przeciwieństwo klubów miejskich, gdzie biedne zwierzęta głupieją od ilości nowych jeźdźców i zamknięte w boksach w środku miasta…). Instruktor uczył dzieciaki przede wszystkim przez zabawę i gry, a robiły rzeczy, których dotąd I. nigdy nie praktykowała, mimo prawie 10 lat w siodle. Az milo było z panem porozmawiać.
I. zdecydowała, że nie weźmie udziału w zajęciach. Po krótkiej kłótni (z której niestety nie jestem dumna…) skonfiskowałam jej telefon na 2 dni. O dziwo, przeżyła i znalazła sobie atrakcje – kąpała się w basenie, zrobiła sobie dwa razy godzinne seanse w luksusowym fotelu do masażu w zameczku, biegała po murach, obserwowała mrówki i nudziła w międzyczasie jak mops. No i ukradkiem nas podglądała. Zagraliśmy w ping-ponga, ograła mnie w piłkarzyki. W sumie było fajnie.
Dobrze jest przebywać z ludźmi, którzy nie muszą od razu stawać się naszymi przyjaciółmi, ale możemy dzielić z nimi wspólną pasje, wśród których możemy zapomnieć przez chwile o otaczającej nas rzeczywistości, i spędzić po prostu miło czas, bez oczekiwań więc i automatycznie bez rozczarowań.
A tu proszę, krótka
fotorelacja





9 komentarzy
5000lib
Świetna sprawa i genialny pomysł jestem za!
Uściski!
PS. Chrzanić wiek. 🙂
BabaJoga
🙂 w pewnych przypadkach o wieku zapomnieć sie nie da, bo to zawsze ciało cos przypomni 🙂
Dziekuje 🙂
5000lib
Jasne, że pewnych kwestii nie przeskoczysz, nie chodzi o to, by zaprzeczać na siłę, albo wypierać, chodzi o to, by pielęgnować w sobie świadomość z przyprawą jaką jest dystans i poczucie humoru. Pomysł z jogą przedni. 🙂 I jeszcze jedno, z własnego doświadczenia ostatnich dwóch lat wiem, że warto się otworzyć na nowe i też zadziwjająco wiele można zrobić (chociażby ze swoim ciałem) jeśli się wie jak. 🙂 Chociażby się zdawało, że wiek nie sprzyja, i wiatry, i pogody itp. 🙂
Olga Nina
Ale fajnie! A… to do czego służył ten przedmiot? Już wcześniej widziałam u Ciebie na Insta czy na fb, ale nie odkryłam odpowiedzi 🙂
BabaJoga
Aaa:-) to zagadka :-))) nie jest to Mydelnica ani chrzcielnica :-))))
Kasz
Nocnik to jest, prawda? 😉
Wiedziałam, wie-dzia-łam, że nie pójdziesz do plastikowego klubu w plastikowych gadżetach pić plastikową wódkę! I super! Zazdroszczę Ci tej siły, która pozwala Ci tyle rzeczy robić po swojemu 🙂
ściskam Cię cieplutko! i naprawdę nie wierzę, że 40 lat to jakiś problem. Dziewczyno, zaprogramowane mamy 160 lat w szczęściu i zdrowiu, czterdziecha to przecież ułamek z ułamka! 😉
BabaJoga
Nie nocnik 😀
Przyjmując te skalę, to czuje sie, jakbym miala 10 lat, faktycznie 🙂
Sciskam Cie !
Magda Mamit
wiesz co, ogolnie nie jestem fanka slubow I malzenstwa ale chyba sobie zrobie taki wieczor panieniski!! a co tam! hahah wspanialy pomysl na relaks z przyjaciolkami. 🙂
Igomama
Zgadzam się z przedmówczyniami.
Fantastyczny pomysł na wieczór panieński i w ogóle na weekend z przyjaciółką.
Fajnie, że spędziłaś go “po swojemu” tak, jak lubisz.